Zdrada ma krótkie nogi. Referendum w podlaskim Sejmiku nadchodzi wielkimi krokami!
Po wyborach samorządowych w 2024 roku, PiS w województwie podlaskim zdobył 15 mandatów na 30, co dawało im silną pozycję w sejmiku województwa. Wszystko wskazywało na to, że Prawo i Sprawiedliwość będzie mogło kontynuować politykę sprawowania władzy w tym regionie, który od lat stanowił bastion Prawa i Sprawiedliwości. Jednak wkrótce po wyborach, zaskakująca zmiana w obozie PiS spowodowała, że partia straciła kontrolę nad sejmikiem, a cała sytuacja stała się symbolem politycznej zdrady.
Kluczowym momentem, który zapoczątkował ten przewrót, była decyzja dwojga radnych – Marka Malinowskiego i Wiesławy Burnos, którzy początkowo startowali z listy PiS, a później postanowili zdradzić swoje wyborcze zobowiązania. Mimo początkowych rozmów i negocjacji, w wyniku których udało się przekonać Stanisława Derehajłę, kandydata startującego z ramienia Konfederacji i Bezpartyjnych Samorządowców, do poparcia PiS, ostatecznie dwoje radnych z PiS, postanowiło przejść na stronę Koalicji Obywatelskiej. Ta decyzja nie tylko przekreśliła dotychczasową większość PiS w sejmiku, ale także mocno nadwyrężyła zaufanie wyborców, którzy liczyli na kontynuację polityki partii dotąd w podlaskim rządzącej.
Reakcja Prawa i Sprawiedliwości była natychmiastowa. Jacek Sasin, szef podlaskich struktur PiS, w programie 3 Polskiego Radia wyraził swoje oburzenie, nazywając tę sytuację zdradą woli wyborców. „Wygraliśmy te wybory na Podlasiu, co było efektem dobrych rządów w sejmiku województwa podlaskiego przez ostatnie ponad pięć lat. Poparcie marszałka z KO przez radnych PiS to zdrada woli wyborców” – stwierdził Sasin, podkreślając, że decyzja o zmianie koalicji stanowiła nie tylko zdradę partii, ale przede wszystkim tych, którzy zaufali PiS w wyborach.
Ta zdrada, choć początkowo mogła wydawać się politycznie korzystna dla radnych, którzy przechodząc na stronę Koalicji Obywatelskiej, otrzymali stanowiska wicemarszałków, okazała się być decyzją, która ma swoje konsekwencje. Nie tylko PiS, ale i sami wyborcy, którzy oddali swoje głosy na tę partię, zostali rozczarowani. Politycy, którzy mieli reprezentować ich interesy, zmienili strony, nie licząc się z wolą tych, którzy powierzyli im swoją przyszłość. Zamiast realizować obietnice, które składali przed wyborami, radni postanowili pójść za polityką wojewódzkiej opozycji, co wywołało wielką falę niezadowolenia. To, co miało być krótkotrwałą zmianą układu politycznego, stało się głęboką przepaścią w zaufaniu do polityki w regionie.
Dziś, po ponad roku od tej decyzji, w województwie podlaskim mówi się o przygotowaniu referendum, które ma na celu przywrócenie władzy PiS w sejmiku województwa. Taki rozwój wydarzeń może okazać się dla radnych Malinowskiego i Burnos, którzy zdradzili swoich wyborców, początkiem końca ich kariery politycznej. Zdrada, choć czasami może przynieść doraźne korzyści, w polityce nie pozostaje bez konsekwencji. W tym przypadku może ona zakończyć się nie tylko utratą zaufania, ale także pozbawieniem stanowisk.

